Zachęcamy do przeczytania podsumowania naszej Kadry Motoparalotniowej z VI Motoparalotniowych Slalomowych Mistrzostw Świata w Katarze, w których Bartosz Nowicki zdobył tytuł Mistrza Świata w klasie PF1! W zawodach wzięło udział 52 pilotów i 4 pilotki z 14 krajów.
Po pierwsze event zaplanowany był w środku naszej zimy, kiedy u nas temperatury spadają poniżej zera, a w Katarze oscylują w okolicach +20-25 stopni. Według organizatorów luty to najlepszy okres do rozgrywania zawodów na tym terenie. Staraliśmy się przygotować do tych zawodów najlepiej, jak potrafimy – trenowaliśmy w w Przykonie, pod koniec roku Bartek miał okazję dodatkowo polecieć do hiszpańskiego Bornos, gdzie trenował z pilotami Liberty Paramotors Team i jak wyniki pokazały trening na pewno przełożył się na jego końcowy wynik, ale o tym nieco szerzej poniżej.
Udało nam się zorganizować wysyłkę naszego sprzętu lotniczym cargo kilkanaście dni przed wyjazdem.
Podzieliliśmy się na dwie grupy. Pierwsza z trenerem Adamem Paską, Wojtkiem Panasem oraz Wojtkiem Strzyżakowskim wyleciała z Warszawy bezpośrednio do Dohy 31 stycznia. Druga grupa tj. Bartosz Nowicki, Norbert Pająk oraz Andrzej Czaja mieli dolecieć dzień później, ponieważ lecieli z Berlina przez Istambuł. Nieoczekiwanie z powodu protestów niemieckich przewoźników odwołano im lot i na szybko musieli organizować plan B. Ostatecznie udało im się dolecieć na miejsce po 2 dniach. My w tym czasie zdążyliśmy zakwaterować się w hotelu oraz odwiedzić katarską pustynię i polatać swobodnie na “żaglu” nad lokalnymi wydmami.
Czekając na chłopaków z lekkim niepokojem obserwowaliśmy prognozy pogody, które nie napawały nas optymizmem za sprawą bardzo silnego północnego wiatru “Szamal”, który nie dawał szans na oderwanie się od ziemi do 10 lutego, a przypomnijmy zawody miały trwać prawie 2 tygodnie. Zakładaliśmy, że będziemy wracać do domu z kilkunastoma taskami w kwalifikacjach, play offami i emocjonującymi finałami. Gdy Bartkowi, Andrzejowi i Norbertowi udało się dolecieć zaczęliśmy przygotowywać nasz sprzęt, z odbiorem którego na miejscu również mieliśmy przygody. Warto wspomnieć, że te zawody miały największy budżet w historii tego sportu i pewnie nikt w najbliższym czasie nie dorówna poziomem finansowym w organizacji podobnej imprezy. Z lotniska odbierani byliśmy przez delegatów Qatar Airsport Committee, zakwaterowanie w luksusowym 5* hotelu, który oddalony był kilkaset metrów strefy zawodów. Nasze starty i lądowania odbywały się na wielkim parkingu, gdzie przygotowane zostało zaplecze w postaci namiotów dla poszczególnych teamów oraz organizator zapewnił sektor ze sztuczną trawą, by zawodnicy nie przetarli skrzydeł przy startach i lądowaniach. W marinie przygotowane były dwa stadiony, na kibiców czekała fan zone m.in. z muzeum, w którym pokazano wszystkie teamy reprezentujące katarski komitet sportowy.
Po przygotowaniu sprzętu odbyła się rejestracja zawodników z nowymi zasadami tj. ważeniem zawodników oraz mierzeniem wielkości ich skrzydeł. Zasada polegała na tym, że zawodnik gotowy do startu nie mógł ważyć więcej niż pozwalało na to skrzydło. W trakcie zawodów miała odbywać się wyrywkowa kontrola zawodników i ich wagi, finalnie w trakcie imprezy nikt tego nigdy nie sprawdzał. W obozach innych ekip, również gospodarzy ta zasada nie do końca przypadła pilotom do gustu.
Po rejestracji oczekiwaliśmy na ceremonię otwarcia zawodów zaplanowaną na 3 lutego, jak to bywa w Katarze, widać było rozmach, pokazy lotnicze spadochroniarzy z Demo Team w bardzo silnym wietrze, pokazy samolotowe Emiri Airforce na samolotach PC-31, cała oprawa na bardzo wysokim poziomie, nie zabrakło wielu zaproszonych gości m.in. z Ambasadorem RP Pana Janusza Janke, do którego za chwilę wrócimy.
Po ceremonii otwarcia wszyscy czekali na pierwsze loty treningowe. Niestety prognozy były bardzo złe. Cały czas silny wiatr z północy, który w połączeniu z wysokimi na 300 metrów wieżami, które stały w pobliżu naszego startu i generowały silne turbulencje nie pozwalały myśleć o jakimkolwiek lataniu. Organizator sukcesywnie umilał nam czas. Byliśmy na briefingu w bazie Qatar Airsport Committee, zorganizowano dla nas wycieczki do Muzeum Narodowego, na pustynię z licznymi atrakcjami. Czas płynął a pogoda dalej nie pozwalała nam polatać.
Po kilku dniach, 9 lutego podjęto próbę zorganizowania treningów. Kilkunastu pilotów podjęło próbę lotu, ale turbulencje od wież przysporzyły wielu zawodnikom szereg problemów w czasie lotu włącznie z podwinięciami skrzydeł.
Dzień wcześniej, 8 lutego spotkała nas miła niespodzianka, za sprawą Ambasadora RP w Katarze Pana Janusza Janke, który zorganizował spotkanie z polskimi pilotami w ogrodach swojej rezydencji. W spotkaniu wzięli udział również piloci polskiej grupy pokazowej z Krakowa “Flying Dragons Team”, którzy od 7 do 17 lutego latali codziennie pokazy nad Międzynarodowym Festiwalem Jedzenia w Al Bidda Park. Do Dragonów również zaraz wrócimy.
W oczekiwaniu na dobre warunki udało nam się pójść na mecz 2 rundy naszej mistrzyni tenisa Igi Świątek, która dodatkowo mieszkała w naszym hotelu i miała okazje porozmawiać z Norbertem, który wyjaśnił jej nieco szczegóły naszego latania oraz wytłumaczył, o co chodziło z “Dragonami” w czasie jej meczu.
Zgodnie z przewidywaniami pogodowymi 10 lutego odbyły się pierwsze konkurencje tych mistrzostw. Lataliśmy na 2 stadionach, na głównym stadionie przed strefą kibica latały “nogi” a na stadionie bliżej hotelu “trajki”. W trakcie mistrzostw zorganizowany był livestream niestety tylko z głównego stadionu. Brakowało nam informacji, co dzieje się na drugiej arenie dla trajek, szczególnie wyników, które pojawiły się pod koniec dnia. W trakcie porannej sesji “nogi” poleciały minimum, czyli 3 konkurencje kwalifikacyjne, a “trajki”, których było mniej aż 5 tasków. W tym momencie wiedzieliśmy, że zawody są ważne. Na starcie było wiele razy zamieszanie, przeganiano nas z jednego końca w drugi, bo cały czas wiatr się zmieniał. Po porannej sesji najwyżej uplasowany z naszych pilotów Bartosz Nowicki z 4. pozycji miał szansę na mały finał z Francuzem Cyrilem Plantonem.
Wiele osób było zaskoczonych bardzo dobrą dyspozycją francuskich zawodników, którzy na ten moment dominowali w prawie każdej kategorii, począwszy od pełnego podium w klasie PF1, lidera w klasie trajek przed 2 pilotami katarskimi w tym Hayanem Al-Hebabi – zeszłorocznym Mistrzem Świata tej kategorii, w klasie kobiet również francuzka Morgan Planton na czele stawki. Na ten moment Francuzi mieli 6 złotych medali z 7 możliwych do zdobycia, tylko w sztafetach minimalnie przegrywali z gospodarzami, ale wszyscy czekali na finały. Po południu również zorganizowano sesję kwalifikacyjną dla “sztafet”, które wróciły na zawody slalomowe po długiej przerwie trwającej od 2015 roku, kiedy to ostatni raz lataliśmy je w Legnicy. Udało się rozegrać 3 taski dla 5 drużyn sztafetowych, nasza sztafeta uplasowała się na 4. miejscu za Katarczykami, Francuzami i Czechami.
Kolejny dzień przywitał nas zalanym startowiskiem i silnym wiatrem, odwołano poranne latanie, a nas zabrano na lokalny baraz Souq Waqif.
Został nam tylko poranek 13 lutego. Tego dnia prognozy wyglądały optymistycznie, liczyliśmy na emocjonujące finały w każdej kategorii, PF1 mężczyzn, PF1 kobiet, PL1 oraz sztafet. Klasyfikacja narodowa była już znana, złoto dla Francji, srebro dla gospodarzy katarczyków i brąz dla naszych południowych sąsiadów Czechów. My finalnie w klasyfikacji narodowej zajmujęliśmy 4. miejsce.
Na wieczornej odprawie dowiadujemy się jednak, że nie lecimy finałów, a tzw. play offy. Co to oznacza? Z każdej klasy odcina się końcowych pilotów i zostawia w PF1 najlepszych 32, a w trajkach 16. Piloci lecą jeden task, następuje kolejne odcięcie 16 i 8 a później kolejny task i kolejne odcięcie aż do finałów. To teoria, a w praktyce to tak naprawdę zresetowanie zawodów od nowa. Każdy błąd w trakcie kolejnego przelotu może skutkować niestety odpadnięciem z zawodów a budowana w trakcie kwalifikacji pozycja nie ma już większego znaczenia dla czołówki zawodników. Zaskakująca to była dla nas decyzja tym bardziej, że organizator przewidział tylko 3 godziny na poranne play offy. Mogliśmy latać do 9:30, ponieważ później strefę wokół zajmowało wojsko do ceremonii zakończenia, którą zaplanowano na godzinę 14:30.
Wtorkowy poranek niestety powitał nas mgłą oraz silnym wiatrem, ale z każdą minutą, gdy słońce kierowało się ku górze wiatr słabł a mgła ustępowała. Straciliśmy około 1 godziny z naszej porannej sesji, a decyzja organizatora nie zmieniła się, latamy play offy. Pierwsze poleciały “nogi”. Bartek popełnił lekki błąd i uplasował się na 5. miejscu. Gospodarze odrobili straty, na czele niezawodny Alex Mateos. Po PF1 przyszła pora na trajki, które miały szansę latać w bardzo dobrych warunkach. Tu również totalne przetasowanie – lider po 5 taskach spada na 3. pozycję a na prowadzenie wychodzi zeszłoroczny mistrz Hayan Al-Hebabi, za nim na drugim miejscu kolega teamowy. Po trajkach kolejny task lecą PF1. Czasu zostało bardzo mało. Wszyscy zdają sobie sprawę, że klasa trajek jest już zakończona a nogi mają ostatnią szansę. W trakcie swoich przelotów 2 pilotów popełnia błędy i kończy swój lot w wodzie, jest to węgier Peter Hidasy oraz bardzo mocny litewski pilot Tomas Misiunas. To drugie wodowanie wygląda bardzo źle, służby nawodne uwijają się by wydobyć pilota na łódź i odtransportować na brzeg, by można było ukończyć zawody. Podczas relacji komentatorzy regularnie odliczają, ile czasu zostało. Lecą gospodarze, bardzo dobre przeloty i wysokie pozycje. Czas na Bartka Nowickiego, który leci jak natchniony, bardzo szybko i nisko, nie popełnia błędów i zajmuje pierwszą pozycję, ale przed nim jeszcze czwórka najlepszych zawodników. Lecą francuzi, dwóch najlepszych z Alexem Mateosem na końcu. Wiemy już, że Bartek ma szansę na medal, katarczyk dopiero 6. czas, czyli Bartek ma brąz! Co za emocje, zostało tylko dwóch! Leci pierwszy z francuzów i nie jest tak szybki, jak Bartek. Czekamy na czas, po kilkunastu sekundach wynik i Bartosz nadal liderem. Ostatni z pilotów, król i profesor slalomów, bezbłędny Alex Mateos, leci, ale to nie jest ten sam styl, co zawsze, widoczne 2 błędy i dość duża odległość od pylonów. Kończy przelot, a my odświeżamy stronę wyników i nagle niedowierzanie. Alex trzeci czas a nasz Bartosz Nowicki zostaje MISTRZEM ŚWIATA najliczniejszej klasy PF1.
Celebracja na brzegu, podrzucanie nowego Króla Slalomów przez kolegów z drużyny, skok do morza i runda honorowa z biało-czerwoną flagą wśród pylonów na łodzi. Piękna to była chwila dla polskiego motoparalotniarstwa. Wróciły wspomnienia z 2013 roku z Aspr, kiedy to Grzesiek Krzyżanowski również zwyciężył w pięknym stylu. Po 11 latach doczekaliśmy się chwili, w której polski pilot Bartosz Nowicki stanie na najwyższym stopniu podium a z głośników poleci polski hymn Mazurek Dąbrowskiego.
Gdy emocje nieco opadły dostaliśmy informację, że ceremonia zakończenia przesunięta została na godzinę 18:00. Mamy kilka godzin, by wyczyścić i przygotować nasz sprzęt do wysyłki do Polski. Wszystko idzie sprawnie i przed godziną 18:00 meldujemy się na Lusail Boulevard w oczekiwaniu na tę chwilę. Rozpoczyna się ceremonia z wieloma VIPami, włącznie z ministrem obrony narodowej Kataru. Po paru minutach na niebie pojawiają się “krakowskie smoki” czyli Flying Dragons Team, które swoim pokazem śmiało możemy napisać “rozbijają bank”, wiele osób ogląda ich pokaz z niedowierzaniem. Piękna robota Panowie! Szczególnie polska flaga z oświetlonych napędów – dziękujemy!
Po polskiej ekipie na niebie meldują się spadochroniarze z grupy pokazowej Qatar Airsport Committee, którzy rozświetlają niebo swoimi kombinezonami i fajerwerkami. Lądują przed nami, a my przechodzimy do ceremonii medalowej.
Wyniki ostatecznie wyglądają następująco:
Jeremy Penone
13. Norbert Pająk
21. Andrzej Czaja
14. Wojciech Strzyżakowski
4. Polska
4. Polska
4. Polska
4. Polska